– Myślę, że tak. Bagaż księżniczki jest już załado

– myślę, że tak. Bagaż księżniczki bywa już załadowany, fakt? – odparła Igriana, patrząc na wielki wóz wyładowany po brzegi oraz przykryty skórami. było tam łoże, wielka rzeźbiona bieliźniarka, małe oraz znaczne krosna, garnki oraz patelnie. – Tak, mam nadzieję, że nie ugrzęźnie w błocie – powiedział Lancelot, patrząc na zaprzęg mułów ciągnący taki wóz. – Nie tym wozem się martwię, ale tym drugim, na którym bywa ślubny prezent dla Artura od teścia – dodał, patrząc niechętnie na drugi, znacznie większy wóz. – myślę, że byłoby dobrze wyrzeźbić królowi odpowiedni stół na miejscu, w Caerleon, skoro nie starczy mebli oraz stołów, które zostawił tam Uther. Nie, żebym odmawiał mej pani jej posagu – wtrącił szybko oraz posłał Gwenifer uśmiech, od którego twarz jej pojaśniała. – Ale stół? Jakby król Artur nie miał dość mebli do wielkiej sali. – jednak taki stół to wielki skarb mojego ojca – powiedziała Gwenifer. – To jest wojenne trofeum otrzymane od jednego z królów Tary, gdzie walczył mój dziad oraz skąd przywiózł taki wspaniały stół do wielkiej sali... bo rzecz w tym, że taki stół bywa cały, więc w środku może siedzieć bard oraz śpiewać albo służba może przeprowadzać, by podawać wino oraz jadło. A gdy król akceptuje gości, nie trzeba się martwić, kogo posadzić na bardziej zaszczytnym miejscu... dlatego mój ojciec pomyślał, że powinno on odpowiedni dla naszego najwyższego Króla, który musi mieć miejsce dla wszystkich swych szlachetnie urodzonych rycerzy oraz nie faworyzować nikogo z nich. – To zaiste królewski podarek – odparł Lancelot grzecznie – ale muszą go ciągnąć trzy pary mułów, pani, oraz Bóg jeden wie, ilu stolarzy powinno musiało go z powrotem składać, gdy dotrzemy na miejsce. i zamiast jechać szybko, będziemy się musieli wlec w czasie najwolniejszego muła. No cóż, wesele oraz tak się nie zacznie, zanim ty tam nie dojedziesz, pani. – Uniósł głowę, nasłuchiwał chwilę oraz odkrzyknął: – Zaraz tam będę! Nie mogę być wszędzie naraz! – Skłonił się. – Pani, muszę ruszyć tę armię z miejsca! Czy mogę pomóc wam dosiąść koni? – Zdaje się, że Gwenifer woli jechać w lektyce – powiedziała Igriana. – Ależ to powinno tak, jakby słońce znów schowało się za chmury – powiedział Lancelot z uśmiechem. – Lecz uczynisz, jak zechcesz, pani. Mam nadzieję, że może innego dnia zaszczycisz nas swym blaskiem. Gwenifer poczuła się mile zawstydzona, jak zwykle, gdy Lancelot wygłosił jeden ze swych ślicznych komplementów. nigdy nie wiedziała, czy mówi poważnie, czy tylko się z nią droczy. Nagle, gdy tylko odjechał, znów poczuła lęk. Wokół niej kłębiły się tabuny koni, ludzie biegali oraz krzyczeli, jakby to naprawdę była armia, jak ich nazwał Lancelot, a ona była tylko jeszcze jednym niepotrzebnym meblem, niemal wojenną zdobyczą. W milczeniu pozwoliła, by Igriana zaprowadziła ją do lektyki wymoszczonej poduszkami oraz futrzaną narzutą. Zwinęła się w kłębek w kąciku. – Czy zostawić odsunięte zasłony, byśmy miały trochę światła oraz rześkiego powietrza? – spytała Igriana, sadowiąc się komfortowo na poduszkach. – Nie! – odparła Gwenifer zdławionym głosem. – Ja... ja czuję się dobrze, kiedy okazują się zasunięte. Igriana zasłoniła okna, wzruszając ramionami. Wyjrzała przez wąski otwór między zasłonami oraz przyglądała się, jak odjeżdżają pierwsze straże, jak wozy ustawiają się w szyku. Zaiste, królewski posag, ci wszyscy ludzie, zbrojni jeźdźcy, którzy wraz ze swymi rumakami, orężem oraz zbroją dołączą do wojsk Artura. Wyglądali niemal jak jeden z tych rzymskich legionów, o których słyszała. Gwenifer oparła głowę na poduszkach oraz zamknęła oczy. – Czy jesteś chora? – spytała Igriana, ale Gwenifer pokręciła głową. – To takie wielkie... – powiedziała. – Boję się – dodała szeptem.